Kasperowce – Kołodróbka, 16/08/2010
Nasza trasa wiedzie skrajem zaoranego pola. Po drugiej stronie szutrowej drogi też już jest po żniwach. Dwa wielkie traktory John Deer, jakich w Polsce nigdy nie widziałem, ciągną wieloskibowe pługi. Tną głęboko wyschniętą wskutek wysokich temperatur ziemię, wzniecając gęste tumany kurzu.
Spod przydrożnego krzaczka wyskakuje spłoszony przez nasze konie zając. Szybkimi susami ucieka w kierunku otwartej przestrzeni. W zasięgu wzroku nie ma żadnej naturalnej kryjówki dla niego. Zajączek biegnie, biegnie, biegnie. Wkrótce widać już tylko mały obłoczek pyłu.
W najbliższej wiosce pijemy wodę prosto ze studni. Podobno dziś temperatura doszła do 37 stopni w cieniu.
Nasza wędrówka kończy się na naddniestrzańskiej łące. Jesteśmy jakieś 30 metrów powyżej lustra wody. Poniżej nas teren opada raptownie. Te pagórki z południową ekspozycją są idealnym miejscem wegetacji ciepłolubnych roślin stepowych. Podobno w maju pokrywa je wspaniały kobierzec kwiatów.
Drugi brzeg jest płaski, tylko w oddali widać łagodne wzniesienia. To Bukowina. Przed wojną tam była Rumunia, a tu Polska. Teraz i tam, i tu jest Ukraina.
Pod wieczór niebo zaciąga się chmurami. Nocą tarcza księżyca otoczona jest czerwonawą poświatą. Czeka nas zmiana pogody.